Po kilku dniach pobytu w szpitalu wyszłam do domu. Matka i
ojczym na całe szczęście jeszcze nie wrócili ze swoich wakacji, więc mogłam w
spokoju przygotować się do wylotu do Stanów, potrzebne do tego dokumenty miałam
już jakiś czas temu tak na wszelkie zło załatwione więc pozostało mi jedynie
tylko się już spakować i zarezerwować lot. A no i jeszcze muszę się
skontaktować z Katrin ( moją koleżanką ze Stanów). Poznałyśmy się parę lat
temu, ostatnio zaproponowała mi żebym ją odwiedziła w wakacje. Akurat tak się
złożyło że teraz nadarzyła się ku temu okazja z tym że mój wyjazd do Stanów nie
jest tylko na wakacje ale już na stałe. Oczywiście trochę mi szkoda chłopaków,
nie chcę żeby zostali tu sami, najchętniej to bym ich zabrała ze sobą no ale na
to to się na pewno ani matka ani ojczym nie zgodzą. No cóż nie pozostaje nic
innego jak tylko czekać aż chłopcy skończą 18 lat, wtedy będą już mogli sami
decydować co chcą robić . może jakoś jeszcze te dwa lata wytrzymają
Po zarezerwowaniu biletu na samolot zabrałam się za
pakowanie. Wylatuję za trzy dni, do tego czasu chcę wszystko przygotować,
upewnić się czy aby na pewno spakowałam wszystkie rzeczy które będą mi tam
potrzebne. Pogrążona pakowaniem nie zauważyłam że dzwoni mi telefon, miałam
kilka połączeń nieodebranych. Po skończeniu tego co zaczęłam postanowiłam
oddzwonić do Katrin
- hej, dzwoniłaś?
- hej, tak dzwoniłam ale nie mogłam się do ciebie dodzwonić
- przepraszam trochę zajęta byłam i widocznie nie słyszałam
- jasne rozumiem, dobrze ze oddzwoniłaś bo już się bałam ze
coś ci się stało
- nie spokojnie nic mi nie jest, szykuję się do wyjazdu
- a właśnie kiedy lecisz?
- mmm za trzy dni mam samolot
- świetnie, w takim razie czekam na ciebie
- J
- tylko jeszcze jedną rzecz mi powiedz i już ci nie
zabieram czasu, o której masz samolot
- 10.20 startuje z lotniska, ale o której będzie w Los
Angeles nie wiem dokładnie
- spokojnie, tym się nie martw wyjadę po ciebie na lotnisko
- Kate ale skąd będziesz wiedziała o której przyjechać?
- możesz być spokojna poradzę sobie w tej kwestii
- skoro tak mówisz to niech tak będzie
Dwa dni później
Moje ostatnie dni w Polsce postanowiłam spędzić tylko z
braćmi. Spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę. Chciałam żeby obaj wiedzieli,
że mimo iż będę daleko od nich zawsze mogą na mnie liczyć i jeśli tylko będą
mieli jakiś problem nawet najmniejszego kalibru, zawsze mogą do mnie zadzwonić,
nie ważne czy będzie to w stanach dzień czy środek nocy. Nie chcę stracić z
nimi kontaktu i zrobię wszystko żeby tak się nie stało, a jak skończą 18 lat i
rzecz jasna sami będą chcieli zabiorę ich do Stanów na stałe
Z racji tego że jutro wyjeżdżam dzisiaj postanowiłam nieco
wcześniej pójść spać. Następnego dnia bowiem czekałam mnie pobudka o 6 rano. Żeby
nie zastać dla bezpieczeństwa ustawiłam sobie budzik na 5.30, tak na wszelki
wypadek wolałam mieć jeszcze te 30 minut zapasu na ewentualną drzemkę. Na drugi
dzień po przebudzeniu czekało mnie w kuchni małe zaskoczenie. Ku mojemu wielkiemu
zaskoczeniu chłopacy postanowili wstać znacznie wcześniej niż zwykle po to aby przygotować
dla mnie śniadanie. Po zjedzeniu śniadania jeszcze raz sprawdziłam czy na pewno
wszystko spakowałam. Upewniwszy się że mam to co mi potrzeba. Po raz ostatni pożegnałam
się z chłopcami, zamówiłam taksówkę i ruszyłam na lotnisko.
Odprawa przed odlotem przebiegła bardzo szybko i sprawnie. Równie
szybko przedostałam się z hali odlotów do samolotu. Rozsiadłam się wygodnie w
fotelu, czekało mnie bowiem kilkanaście godzin długiego i męczącego lotu. Żeby jakoś
specjalnie ta podróż mi się nie dłużyła postanowiłam się trochę zdrzemnąć.